czwartek, 2 maja 2013

Rozdział Trzeci


W imieniu moim i Lily, chciałabym zadedykować ten rozdział Victorie la Roulette oraz Kolorowej Marzycielce (będziesz wiedziała, że to o ciebie mi chodzi, wiele dla mnie znaczy, że czytasz nasze wypociny, pomimo wszystko) :* 
Victorie, dziękuję za to, że jesteś naszą pierwszą, stałą czytelniczką. Dzięki Tobie mamy potok weny, motywujesz jak nikt inny :) 
Mamy nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu :*
Miłego czytania!
                                                             C&L









 Następne dwa dni zleciały bardzo szybko. Za ten czas zdążyłam poznać bliżej Mikaela, spędzałam z nim wiele czasu. Nadrobiłam zaległości w plotkach z dziewczynami i dostałam ocenę Wybitną z Transmutacji za pracę w grupie. Lily nie mogła usiedzieć na miejscu, czekając na kwalifikacje, które miały odbyć się właśnie dzisiaj. Cieszyłam się razem z nią, bardzo długo nie grała w Quidditcha, co często przeżywała, a w końcu mogła nacieszyć się grą z przyjaciółmi.
 Wstałam, budzona przez Luę, która pomrukiwała pod nosem jakieś nieznane mi słowa. Przekręciłam się na bok i dokładnie przyjrzałam się budzikowi, który wskazywał 8:49. Nie miałam ochoty się śpieszyć. Dziś sobota, dzień wolny. Wstałam, ociągając się i powędrowałam zaspanym krokiem do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a po wyjściu założyłam zwiewną, miętową sukienkę na ramiączkach. Wczoraj umówiłam się na spotkanie z Mikaelem, postanowiłam więc ubrać się inaczej. Przeczesałam włosy i założyłam kolczyki, perły, podarunek od mojej babci. Wychodząc, wsunęłam na nogi białe sandały na koturnie.
Po raz ostatni przejrzałam się w lustrze i poprawiłam delikatnie włosy, po czym wyszłam z Dormitorium, ruszając w stronę wyjścia, miałam ochotę na mały spacerek.
Ledwo wyszłam, a natknęłam się na Mikaela, rozmawiającego z jego kumplami. Śmiejąc się, wyłapał mnie wzrokiem. Posłałam mu uśmiech, nie zwalniając kroku. Postanowiłam iść już do Wielkiej Sali, zgłodniałam.
- Pięknie dziś wyglądasz - usłyszałam męski głos, dochodzący zza pleców. Odwróciłam głowę w stronę Krukona i po raz kolejny obdarzyłam go szerokim uśmiechem, który szybko odwzajemnił.
- Dziękuję. - poszerzyłam swój uśmiech, gdy ten odgarnął kosmyk moich włosów za ucho. Nie musiałam nic mówić. Mikael wiedział, o czym myślałam. Chwycił mnie za nadgarstek, pieszczotliwie przejeżdżając kciukiem po wierzchu mojej dłoni.
- Chodźmy coś zjeść. Pora na śniadanie. - uśmiechnął się i delikatnie pociągnął mnie za sobą. Resztę drogi przebyliśmy na rozmowie i króciutkich żartach.


***


Razem z Huncwotami siedziałam przy stole Gryfonów, jedząc śniadanie. Peter jak zwykle objadał się wszystkim, co było na stole. Remus niedawno się do nas przysiadł, po powrocie z biblioteki. Wstałam dziś o świcie i czym prędzej się ubrałam. Założyłam brązowe legginsy, szaro-niebieską koszulę bez ramiączek i czerwone trampki.
- Pamiętacie, że dzisiaj nabór do drużyny, prawda? Chyba pomożecie mi wybrać nowych zawodników? - zapytał po chwili Rogacz.
- Oczywiście, że ci pomożemy, stary. - głos zabrał Syriusz, popijając sok pomarańczowy - Może zgłoszą się jakieś dziewczyny. Będzie na co popatrzeć.. - dodał, po czym uśmiechnął się łobuzersko.
- I może jacyś przystojni Gryfoni... - dodałam, uśmiechając się. Łapa wybuchnął głośnym śmiechem.
- Chodzi ci o mnie, prawda Evans? - James szarmancko poczochrał sobie włosy, szczerząc się w moją stronę.
- A o kogo innego mogłoby mi chodzić? - zaśmiałam się, sięgając po ciastko z mojego talerza.
- No pewnie, że o mnie. - oburzył się Syriusz, robiąc minę poruszonego.
Wszyscy zamilkliśmy kiedy tylko zobaczyliśmy w drzwiach Charlotte. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że koło niej szedł uśmiechnięty od ucha do ucha Mikael. Oprócz tego, że była z Krukonem to jeszcze wyglądała prześlicznie. Posyłała swój uśmiech na wszystkie strony, rozmawiając z brązowookim. Zdawało się, że moja Charlie promienieje. Nie wiem dlaczego, ale zerknęłam na Syriusza. Mina Łapy wskazywała na to, że nie był zbyt zadowolony z całego zdarzenia. Jego wzrok, którym uraczył Mikaela wyrażał tylko jedno - chęć mordu. Od razu dało się zauważyć, że mój przyjaciel nie przepada za Krukonem. Miałam nadzieję, że zmieni się to kiedy bliżej go poznamy. Na pierwszym spotkaniu nie zrobił dobrego wrażenia na Łapie, ani na Jamesie, ale "nie można przecież ocieniać książki po okładce". Charlotte nie spojrzała na nas tylko od razu skierowała się do stołu Krukonów, a chłopak za nią. Dołączyła do swoich przyjaciółek, śmiejąc się i rozmawiając.
- Charlotte wygląda dziś przeuroczo, prawda? - powiedziałam, żeby przerwać tę krótką chwilę ciszy.
- Tak, ale dla mnie i tak zawsze ty będzie najpiękniejsza - odpowiedział Rogaś, opierając łokcie o stół.
- Nie zaczynaj znowu, James - poprosiłam błagalnym tonem, chociaż w głębi duszy cieszyłam się ze słów Gryfona.
- A umówisz się ze mną, Evans? - mówiąc to posłał mi perskie oczko. W brązowych oczach Gryfona widać było radość. Dobrze wiedział, że nienawidzę kiedy tak mówi. Dostał za to kuksańca w bok, który zakończył temat naszej "miłości".
- O której zaczyna się nabór? - usłyszałam za sobą znany mi, wesoły głos. To był Frank.
- Nie mam zamiaru szukać nowego obrońcy. Lepszego już chyba nie znajdę - powiedział James - Ale przyjdź na boisko o 10, o 10:30 zaczynają się przesłuchania do drużyny, a ja potrzebuję waszego wsparcia.
- Jasne, a teraz wybaczcie, ale muszę lecieć. - Frank posłał nam ciepły uśmiech, odchodząc na swoje miejsce.
Co jakiś czas zerkałam na Syriusza. Musiałam. Często przyłapywałam go na spoglądaniu na uśmiechniętą Charlotte, kilka razy to on złapał mnie na patrzeniu w jego stronę. Uśmiechał się wtedy zawadiacko i mówił coś w stylu "Wiem, że jestem przystojny, ale to niekomfortowo, kiedy tak namiętnie się na mnie gapisz" na co James reagował błyskawicznie. Milczałam, nie chciało mi się kłócić z rozdrażnionym Syriuszem. Naprawdę nie lubi Mikaela. Czyżby jednak była to zazdrość?
Po śniadaniu wszyscy poszliśmy do szatni, żeby się przebrać. Zebrała się prawie cała drużyna z poprzedniego roku. Do pełnego składu brakowało nam tylko pałkarzy i jednego ścigającego. Zawsze jednak przydadzą się rezerwowi gracze. W strojach Gryffindoru wyszliśmy na boisko, gdzie panował szum, tłum uczniów z Domu Lwa zebrał się w ten dzień, by obejrzeć kwalifikacje.
- No pięknie... - jęknął cicho James, a ja posłałam mu uśmiech pełen współczucia. Zaraz jednak wziął się w garść i wykrzyknął:
- No dobra, słuchajcie  wszyscy! Każdy będzie miał szanse się wykazać. To ja decyduję czy zostajecie w drużynie, ale nie zrobię nic bez zgody reszty, jasne? Bierzemy się do roboty! Ustawicie się w trzech grupach: obrońcy, ścigający i pałkarze. Jest ktoś kto chciałby być szukającym?
- Nikt nie śmiałby zastąpić tak wspaniałego szukającego jak ty, James. - westchnęła jakaś dziewczyna. Poznałam ją. To Puchonka Emilia, której nazwiska nie znam. Jest z funclubu Black&Potter. W momencie, gdy rzuciłam okiem na stojące za nią kiczowate lafiryndy, nie wytrzymałam.
- Wszystkie fanki pana Blacka i pana Pottera, a w dodatku spoza Gryffindoru mają minutę, żeby opuścić boisko! - wykrzyknęłam, a te plastikowe panny tylko zmierzyły mnie wzrokiem pełnym mordu.
- No już! Nie słyszałyście? - poparł mnie skrzywiony Frank.
- Szkoda... było na co popatrzeć - mruknął Syriusz za co dostał kuksańca w bok od stojącej obok niego Marleny McKinnon. Panna McKinnon była  Gryfonką z siódmego roku. Już w tamtym roku chciała dostać się do reprezentacji, ale przeszkodziła jej w tym jakaś kontuzja.
- Zaczynamy od obrońców. Syriusz, przetestuj naszych kolegów - powiedział James i zmierzwił sobie włosy.
- Się robi szefie - mruknął, przeczesując włosy z zadziornym uśmieszkiem.
Zawodnicy ledwo siedzieli na miotłach. Nie było więc szansy, że obronią chociaż jeden strzał. Jeden po drugim z zawiedzioną miną schodzili z boiska. Wiadomo było, że w reprezentacji zostanie Frank. Spojrzałam na Gryfona, a ten wypatrywał czegoś wzrokiem. W końcu znalazł swój cel, a ja również popatrzyłam w tamtą stronę. Zauważyłam Remusa, który jak zawsze wspomagał nas duchowo, bo nie przepadał raczej za lataniem na miotle oraz Dorcas i Ann zaśmiewające się z czegoś pod nosem. Obok nich siedziała Alicia, która uroczo uśmiechała się w stronę Longbottoma. Wiedziałam, że nie przyszła tu dla mnie.
- Podoba ci się, prawda? - zagadnęłam Gryfona.
- Kto? Alicia? To tylko koleż... - zaczął Frank, jednak pod wpływem mojego wzroku zamilkł i lekko spuścił głowę.
- No dobrze, nie będę cię już męczyć. Popatrz sobie jeszcze na nią, tylko skup się na grze. - zaśmiałam się, a onieśmielony chłopak nerwowo przytaknął.
Rozglądnęłam się po trybunach. Nigdzie nie było Charlotte. Zrezygnowana, chciałam odwrócić wzrok, jednak w ostatniej chwili wyłoniła się jej sylwetka. A jednak. Z uśmiechem przyznałam, że żaden chłopak nie będzie ważniejszy od naszej przyjaźni.
Charlie, jakby porozumiewając się ze mną, posłała mi szeroki uśmiech i puściła perskie oczko, co mogło znaczyć coś w stylu: "Graj najlepiej jak potrafisz, wierzę w ciebie."
- Lily, pomożesz przetestować ścigających - wyrwał mnie z rozmyślań głos Jamesa.
- Oczywiście - powiedziałam ochoczo i podeszłam do Łapy, zmierzającego w naszą stronę z szerokim uśmiechem na ustach.
- Ci obrońcy to była kompletna porażka. Jeden spadł z miotły za nim jeszcze na nią wsiadł. - zaśmiał się, a ja razem z nim. Po chwili dodał:
 - Dobrze, że mamy Franka.
Reszta naboru minęła  szybko. Wszyscy ścigający okazali się bardzo dobrzy. Jednak razem ze mną i Syriuszem będzie grała Marlena McKinnon. Strasznie polubiłam Gryfonkę, jest naprawdę miła dziewczyną. Pałkarzami zostali dwaj chłopcy z szóstej klasy. Zespół był już skompletowany, ale James wybrał jeszcze kilku graczy rezerwowych. Wiedziałam, że będziemy mieli świetną drużynę w tym roku.
- Dzięki, że przyszliście. Widzimy się na treningu! - krzyknął na koniec Rogacz. Widać było, że jest zadowolony ze swojej nowej reprezentacji Gryffindoru. Kiedy wychodziliśmy z szatni dołączyli do nas Remus, Ann i Dorcas. Alicia zniknęła pewnie gdzieś z Frankiem. Charlotte nie było.
- Świetnie Ci poszło James - pochwalili Rogasia, na co ten dumnie wypiął pierś i wyszczerzył się monstrualnie.
- To było przecież oczywiste, że będę świetnym kapitanem - zaśmiał się chłopak.
- To jak? Idziemy nad jezioro? - zaproponowałam.
- Ale musimy pisać wypracowanie na Eliksiry - powiedział smętnie Remus.
- Och, Lunatysiu, mamy cały weekend... Kto ostatni nad wodą ten gumochłon!- zaśmiałam się perliście i wystartowałam.
- No, no Ruda nie chce się uczyć. Nie poznaję jej - powiedział Łapa do Jamesa myśląc, że go nie usłyszę.
- Wszystko słyszałam Black. Nie musisz się martwić. Napiszemy ten esej jeszcze dzisiaj. RAZEM! Już ja was przypilnuję! - krzyknęłam nawet nie odwracając się w stronę moich przyjaciół. Chłopcy jęknęli tylko i ruszyli w pogoni za mną. Wiedzieli, że ja nie rzucam słów na wiatr.
- Zauważyliście, że Alicia podoba się Frankowi? - spytałam, odwracając głowę w ich stronę.
- O tak, i to z wzajemnością. Cały nabór przesiedziała szczerząc się do niego - odpowiedział z nad książki Remus.
- Biedny chłopak nie mógł się na niczym skupić - zaśmiała się panna Meadowes, a my razem z nią.
Ujrzeliśmy biegnącą w naszą stronę osobę. To był Peter. Musiało się coś zdarzyć, bo biegł, a to nie zdarzało się zbyt często.
- Wszędzie was szukam! Gdzie wy byliście?! Obiad już dawno się zaczął! - oburzył się chłopak, marszcząc gniewnie brwi.
Nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu, ale zaraz ruszyliśmy do Wielkiej Sali. Wszyscy zgłodnieli po południowym naborze. Wchodząc do Sali zobaczyliśmy rozmawiającą wśród przyjaciół Charlie, nie było przy niej Mikaela, gdyż siedział kilka miejsc dalej, rozmawiając ze swoim najlepszym przyjacielem, Tomasem. Razem z dziewczynami postanowiłyśmy się przywitać. Huncwoci rzucili się na jedzenie, widząc to, postanowiłyśmy również coś zjeść, byłyśmy równie głodne.
- Proszę wszystkich uczniów o chwilę uwagi! - usłyszeliśmy wszyscy ciepły głos dyrektora. - Chciałbym poinformować, że w przyszłą sobotę, 12 września odbędzie się wypad do Hogsmeade. Każdy uczeń, który nie dał jeszcze zgody musi ją jak najszybciej dostarczyć do swojego opiekuna. No, a teraz, drodzy uczniowie, możecie wcinać dalej! - wykrzyknął na całą salę profesor Dumbledore. Po sali rozniósł się gwar rozmów dotyczących Hogsmeade. Sama byłam bardzo zadowolona, już nie mogłam się doczekać zakupów w Miodowym Królestwie i wypadu na piwo kremowe z całą naszą paczkę, łącznie z Charlotte.
Kiedy wciągałam ostatni kawałek jeszcze cieplutkiej bułki, Ann oznajmiła nam, iż owa dwójka Krukonów, z którymi chciałam się przywitać ulotniła się przed chwilą, oddzielnie.
Westchnęłam. Poznamy się później.
Teraz czas zagonić tych leni do odrabiania prac domowych.



***

Po obiedzie spotkałam się z Luą i Rose w naszym dormitorium, gdzie gadałyśmy ponad dwie godziny.
Jak ja uwielbiam te dziewczyny! Są pełne energii, pozytywnego myślenia i nigdy, przenigdy nie dają się strawić wątpliwościom.
Niechętnie zabrałyśmy się za prace domowe. Musiałyśmy napisać długie wypracowanie na temat Kwiatu Śmierci, grupowo.
Odrabianie zajęło nam niecałą godzinę, w końcu wszystkie byłyśmy dobre zarówno z Zielarstwa, jak i z Eliksirów.
Trzy godziny w dormitorium z dziewczynami zadziałało na mnie kojąco. Po tylu godzinach niemalże zapomniałam o wszystkich dzisiejszych obowiązkach i.. spotkaniu!

<nastrój>

Kierowałam się na błonia. Miałam spotkać się tam z Mikaelem. Muszę przyznać, że nie mogłam doczekać się tej chwili i z jakiegoś powodu strasznie się denerwowałam. Wiatr muskał moje włosy, słońce powoli zachodziło, a na dworze wciąż było ciepło.
Ktoś chwycił mnie za rękę. Przestraszona zwróciłam wzrok na osobę obok mnie. Nie zdziwiłam się, widząc twarz Krukona. Mikael uśmiechnął się szeroko, przybliżając mnie do siebie.
- Chodź. Chciałbym ci coś pokazać. - powiedział i zdecydowanym krokiem ruszył przed siebie. Dorównywałam mu kroku, podekscytowana tym, co nastąpi po chwili. Prowadził mnie nad wodę.
Moim oczom ukazała się stara, drewniana ławka, zaś za nią rozpościerał się najpiękniejszy krajobraz, jaki w życiu widziałam. Róż połączony z czerwienią i żółcią towarzyszył zachodzie słońca, widok potężnych i otulonych białym puchem skał, połączony ze spokojną taflą jeziora, w którym odbijały się dzikie lasy oblegające Hogwart, oczarował mnie doszczętnie. Usiadłam na ławce, nie odwracając wzroku od szczytów wzgórz. Słońce dawało złocisty blask na lekko kołyszące się jodły, a ptaki wciąż ćwierkały radośnie.
Uśmiechnęłam się do siebie. Przychodziłam tu niemalże codziennie z Lily i z Huncwotami, jednak nigdy, przenigdy to miejsce nie wyglądało tak...
- ... pięknie. - zdążyłam wyszeptać, kiedy Mikael usiadł tuż obok mnie. Czułam jego wzrok na sobie. Uśmiechał się. Podziwiał ze mną widoki, śmiał, rozmawiał, wypytywał o błahostki, by poznać mnie lepiej, opowiadał mi też o sobie. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Dopiero, kiedy zaczęło się naprawdę ściemniać, poderwaliśmy się z miejsca i, dalej zaciekle wymieniając zdania, ruszyliśmy na kolację.
Dopiero w Pokoju Wspólnym nadszedł czas pożegnania. Nie chciałam tego, chciałam spędzić z Mikaelem więcej czasu. W jego towarzystwie mijał zdecydowanie za szybko.
- Dziękuję. To, co zobaczyłam, dzięki tobie, było niesamowite.. - powiedziałam, z szerokim uśmiechem na ustach i wdzięcznością rodzącą się w moim sercu.
- Cieszę się, że to ja pokazałem ci ten obraz. W sumie to chwila. Piękna chwila. - wyszeptał, pieszcząc opuszkami palców mój lekko zaróżowiały policzek. Na jego twarz wstąpił chłopięcy, pociągający uśmiech.
Wspięłam się na palcach i delikatnie musnęłam wargami kącik jego ust, po raz kolejny szeptając "Dziękuję", po czym życzyłam mu słodkich snów i zniknęłam, udając się w stronę dormitorium.
Kiedy tylko odwróciłam się do niego plecami, nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu, cisnącego się od samego początku i cichutkiego okrzyku radości. Przygryzłam dolną wargę, sięgając po klamkę od drzwi.
O dziwo, dziewczyny już spały. Działało to na moją korzyść. Nie miałam ochoty spowiadać się z dzisiejszego wieczoru, jedyne, o czym myślałam, to kąpiel z moimi ulubionymi olejkami, oczywiście, pomijając pewnego brązowookiego Krukona.









Więc, jest już notka, nieco krótsza, niż ostatnio. Starałyśmy się dodać ją jak najszybciej, jednak pojawiły się pewne komplikacje i jednak trochę przedłużyłyśmy termin opublikowania.
Pozdrawiamy i zachęcamy do komentowania rozdziału :)

C&L

4 komentarze:

  1. Długo zastanawiałam się, jak wyrazić to co czułam podczas czytania. Rozdział bardzo lekki i miły w czytaniu... chociaż wychwyciłam kilka błędów gramatycznych i miałam wrażenie, że w kilku momentach pomieszałyście czasy. Ale nie czepiam się, bo czytając coś tak wspaniałego, trudno by mi było.. a to tylko taka moja uwaga :D Po raz kolejny już od pierwszych dialogów na moją twarz wyskakiwał szeroki uśmiech.^^ Uwielbiam Jamesa: "A umówisz się ze mną, Evans?" - zabijasz mnie! Wspaniale opisałyście to zachodzące słońce oraz zazdrość Syriusza... jestem z natury romantykiem, więc takie sceny przypadły mi do gustu.. zresztą inne także! Dziękuję także bardzo za dedykację, miło mi... kurczę nawet nie umiem wyrazić tego jak bardzo w słowach.. ;D Dziwię się, że oprócz moich komentarzy nie pojawiają się inne! Świetnie piszecie! Pozostaje mi już tylko życzyć weny i kolejnych wspaniałych rozdziałów, a no i udanego weekendu majowego ;D
    Pozdrawiam
    Victorie la Roulette

    [http://szlama-arystokrata-plan-przeznaczenia.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doceniamy tę uwagę, szczerze, same się trochę pomieszałyśmy, ale cóż, bywa i tak. Strasznie mi zależało, żeby jak najszybciej dodać tę notkę. Postaramy się poprawić owe błędy :)
      Dziękuję. Cieszę się, że podoba ci się nasze opowiadanie, obie bardzo, ale to bardzo się cieszymy. Nawet nie wiesz, ile radochy nam obu przynosi twój komentarz :D
      To nasz początek, więc żadna z nas nie spodziewała się 3486532 komentarzy i tysiąc czytelników na powitanie, zawsze trzeba od czegoś zacząć ;)) Miejmy nadzieję, że natkniemy się na osoby podobne do ciebie :)) i, że cierpliwość mnie nie opuści :D
      No, a więc bierzemy się do poprawy i dziękujemy oraz również życzymy miłego weekendu majowego, który nam rozpoczął się już od minionego piątku :D
      Pozdrawiamy i naturalnie, życzymy weny ;*

      C&L

      Usuń
  2. Kocham was, Kolorowa Marzycielka bardzo wam dziękuje :* jeśli uważasz, że to wypociny, to w takim razie wasze wypociny są najlepsze pod słońcem! ♥ :D
    dodajcie szybko nowy rozdział, bo nie wytrzymam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojeju, ojeju, ojeju. <3 tak bardzo dziękujemy! :* jesteś taka kochana! obiecałyśmy rozdziały w niedziele, bądź w poniedziałki, więc rozdziału czwartego spodziewaj się niedługo :*

      Charlotte

      Usuń