„I nigdy nie każ mi wybierać, bo jeszcze wybiorę źle”
Od dwudziestu minut leżałam w łóżku, w kompletnym bezruchu. Patrzyłam w sufit pokryty białą farbą i myślałam nad wydarzeniami sprzed wczoraj, które na długo pozostaną w mojej pamięci. Cudem było, że zasnęłam równie szybko, jak wstałam. Poszłam spać o czwartej nad ranem, uprzednio sprzątając w Pokoju Wspólnym, a teraz, budzik wskazywał ósmą dwanaście, choć mogę przysiąc, że leżę tak już wystarczająco długo. Zdecydowałam, że porozmawiam dzisiaj z Charlotte, musiałam dowiedzieć się, czy wydarzyło się coś jeszcze na imprezie u Aarona.
Stoczyłam się z łóżka i cichutko podreptałam do łazienki, dziewczyny tak słodko spały, że nie miałam serca ich budzić.
Przekręcając kurek uderzyło mnie lekkie poczucie przyjemności, jaką dawały mi krople letniej wody, spływające po moim ciele. Nawet pod prysznicem moje myśli stale krążyły wokół Krukonki, pokładałam wiele nadzei, że nie da się omotać komuś takiemu jak Hillinghar. Po wyjściu z kabiny owinęłam się puszystym ręcznikiem i osuszyłam włosy różdżką. Nie zwlekając dłużej, założyłam przypadkową kombinację ubrań i wyleciałam z dormitorium.
Przy stole Gryffindoru siedziała nikła ilość osób, w końcu wszyscy świętowali do późna urodziny Syriusza, a jeśli nie, to balowali na urodzinach Aarona, i nie sądzę, aby to pomogło we wczesnym wstawaniu. Osoby siedzące na swoich miejscach leniwie skubali w talerzu, ospałymi ruchami przecierając oczy. Miałam wrażenie, że za chwilę ujrzę widok ich wszystkich mimowolnie zatapiających swoje twarze w zawartości własnych dań. Pokiwałam głową z szerokim uśmiechem, zasiadając na swoim miejscu, które zajmowałam już od pierwszej klasy i energicznym ruchem nałożyłam sobie jajecznicę. Stale obracałam się w stronę stołu Krukonów, wyszukując swojej przyjaciółki. Nigdzie jej nie było. Wchłonęłam śniadanie z szybkością niemal dorównującą Peterowi, zrezygnowana, wstałam z miejsca i ruszyłam do wyjścia.
Postanowiłam udać się do biblioteki. Lubiłam poczytać w ciszy, przeżyć kilka chwil w spokoju, w moim codziennym życiu było ich zdecydowanie za mało. A jakże by inaczej, mając u swego boku czterech Huncwotów?
Szłam korytarzami szkoły witając się ze znajomymi. Mogłam cieszyć się niezwykłą popularnością w szkole - i to nie tylko ze względu na przyjaźń z Jamesem i Syriuszem. Przyśpieszyłam kroku i już po niecałej minucie delikatnie pchnęłam drzwi biblioteki, wślizgując się do środka. Ruszyłam na poszukiwanie interesującej książki, a, że byłam wybredną osóbką, nie znalazłam żadnej.
Między regałami mignęły mi brązowe kosmyki, a zaraz po tym do moich uszu doszedł głośny szept poszukiwanej przeze mnie osoby:
- Witaj, rudowłoso!
Odwróciłam się w stronę dobiegającego głosu, a moim oczom ukazała się błękitnooka z serdecznym uśmiechem. Jej oczy iskrzyły się radośnie, miała wyśmienity nastrój.
- Charlotte! Wszędzie cię szukałam! - krzyknęłam, jednak skarcona przez panią Greyjoy ściszyłam głos, ponownie zwracając się do Krukonki:
- Jak było wczoraj?
Po wypowiedzeniem tych słów zauważyłam, jak błysk w jej oczach stopniowo gaśnie. Spochmurniała i zaciągnęła mnie na kanapę między dwoma regałami.
- Mikael cię przeprosił? A może dalej jest grubiańskim dupkiem? - zabrałam głos jako pierwsza, wwiercając swój wzrok w profil Charlotte.
- Latał za mną w trakcie przyjęcia, ale ja złożyłam jedynie życzenia jubilatowi i wróciłam do swojego dormitorium. Nie miałam siły, ani nawet nie chciałam dłużej tam siedzieć. Długo nad tym wszystkim myślałam.. Było znakomicie, dopóki Mikael nie zobaczył mnie z Syriuszem.. Zwykle nie dawał żadnych odznak, że kryje się w nim coś takiego.. Nie zmienia to faktu, że powinnam przyjść wcześniej, w końcu obiecałam..
- Nie próbuj go bronić, nic go nie usprawiedliwia, postąpił okropnie!
- Och, oczywiście, że postąpił okropnie i dlatego traktuję go stosunkowo ozięble od wczorajszego wieczoru, ale.. Chciałabym go jakoś zrozumieć..
- Widzę, że dalej ci na nim zależy.. - zmarszczyłam brwi, przybierając troskliwą minę. Moja biedna Charlie..
- Zależy, ale już nie tak jak kiedyś. Wydawał się idealny.. Może i zbyt idealny.. Posunął się zdecydowanie za daleko, obrażając was.. To niedopuszczalne, żeby odzywał się do was w taki sposób. Staraliście się go jakoś tolerować, a on... - powiedziała ciężkim głosem, kierując wzrok w moją stronę.
- Nie chodzi o nas Charlotte, ale o to jak potraktował ciebie, jakbyś była przedmiotem! - nie zamierzałam zostawić tego ot tak, Char była zdecydowanie za miła, nawet teraz, nie myśląc o tym, że Mikael przywłaszczył ją tylko dla siebie.
- Gdybym przyszła wcześniej nie byłby taki zły i nic by się nie stało.. - westchnęła, opierając łokieć o oparcie siedzenia, podtrzymując brodę na dłoni.
- Nie możesz obwiniać siebie! Dzięki temu dowiedziałaś się jaki Mikael jest naprawdę! Ty nic złego nie zrobiłaś. Nawet w związku ze spóźnieniem nie miał prawa tak postąpić! On na ciebie nie zasługuje, Char! - zawsze podziwiałam w niej to, że w każdym widzi coś dobrego. Wolała obwiniać siebie niż kogoś innego. W tej sytuacji jednak nie powinna była długo się tak zastanawiać.
Mocno zacisnęła powieki, jej wargi drgnęły, jakby powstrzymywała się przed powiedzeniem czegoś niewłaściwego.
- Masz rację, Lily. Wciąż muszę wszystko przemyśleć. Prawda, Mikael nie zasługuje na takie zaufanie jak kiedyś, ale.. To wszystko.. Nie zniknie tak szybko, nawet jeśli bardzo bym tego chciała - powiedziała, a ja uśmiechnęłam się pocieszająco i objęłam ją ramionami.
- Pamiętaj, Cleanblood, cokolwiek postanowisz wszyscy to zaakceptujemy - powiedziałam i zaraz dodałam:
- Ale nie koniecznie będziemy z tego zadowoleni.
Na jej twarz wkradł się szczery uśmiech od ucha do ucha. Odsunęła się i delikatnie przechyliła głowę na bok.
- Dzięki, Evans.
Odwzajemniłam jej uśmiech. Zwróciła wzrok w przestrzeń przed nią i rozpromieniona dodała:
- Powinnam też podziękować Syriuszowi.
Zaśmiałam się bezgłośnie i zlustrowałam jej profil.
- Dzielnie Cię bronił. W sumie szkoda, że nie przyłożył Mikaelowi troszkę mocniej - zaśmiałam się nie zwarzając na surowe spojrzenie Charlotte, złapałam ją pod rękę i zaraz ruszyłyśmy w stronę wyjścia.
Udałyśmy się do Wielkiej Sali z myślą, że spotkamy tam choć jedną trzecią naszych przyjaciół. Były tam tylko Luanna i Rose, a moje współlokatorki jak co niedziele zamierzały spać do południa. Biorąc pod uwagę to, że wczoraj była impreza, mogłam się ich spodziewać nawet dopiero na kolacji.
Podeszłyśmy do bliźniaczek.
- Cześć! - przywitałam się, uśmiechając się przyjaźnie. Charlie tylko usiadła na przeciwko nich i posłała im cieplutki uśmiech.
- Dzień dobry! - powiedziały z mistrzowsko opanowaną synchronizacją i zaśmiały się z pociesznymi wyrazami twarzy.
- Nie widziałyście gdzieś Huncwotów? – zapytałam. Muszę przyznać, że radosny humor obu Krukonek działał na mnie kojąco, wraz z ich śmiechem wszelkie wątpliwości znikały, były tak szczęśliwe, bez względu na wszystko, że nigdy nie zastanawiałam się, dlaczego moja przyjaciółka tak bardzo je kocha.
- Och tak, widziałyśmy. Zjedli szybko śniadanie i od razu gdzieś pobiegli - oznajmiła Luanna, a zaraz po niej Rose dodała:
- Charlotte, Mikael cię szukał. Z tego co zauważyłam, to wczoraj nie mieliście za dobrych humorów. Chyba się nie pokłóciliście?
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać. Pogadamy później. Idziecie z nami? - Charlie podniosła się z miejsca i poprawiła swoją żółtą sukienkę.
- Niestety teraz nie możemy. Muszę dokończyć to okropne wypracowanie dla Slughorna. Luanna ma mi pomóc, ale tylko trochę po śniadaniu, bo później umówiła się z Aaronem. - Rose wydawała się niezadowolona z tego, że niedzielny poranek musi przeznaczyć na pisanie pracy domowej, wymierzyła zawiedzionym wzrokiem swoją siostrę i powróciła do smarowania dżemem swojego tosta.
- Jak szybko skończymy pisać to was znajdziemy. Jestem bardzo ciekawa, co wydarzyło się wczoraj. Postaram się przełożyć spotkanie z Aaronem na później - zapewniła Luanna, w międzyczasie popijając herbatę.
- Ok. Będziemy się gdzieś kręcić! - powiedziałam i zerwałam się w drodze do wyjścia.
- Gdzie oni mogą być? - zapytała Charlotte, dorównując mi kroku.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Nie odpowiedziałam jej tylko biegiem ruszyłam na błonia. Wiedziałam, że Syriusz nie przegapi okazji na wypróbowanie nowej miotły.
***
- Lily! Poczekaj na mnie! - Lily wyprzedziła mnie już przy pierwszej scieżce, ze złośliwym uśmieszkiem mknęła przede mną. Ciekawe, co by było, gdyby to ona miała buty na koturnie!
Z niesmakiem zsunęłam je z nóg i wzięłam w dłonie, odpuszczając sobie bieganie za rudowłosą.
Całe szczęście, nie musiałam iść na sam stadion, chłopcy właśnie skończyli latać i akurat szli w naszą stronę. Kiedy tylko się do nas zbliżyli Syriusz krzyknął:
- Lily! Ta miotła jest wspaniała! Szkoda, że nie widziałaś jak na niej latam, mógłbym być w lidze narodowej! - szeroki uśmiech z jego twarzy nie znikał.
- Skromny jesteś, Łapciu - mruknął Remus, który jako jedyny miał czyste ubranie. W prawej dłoni trzymał opasły tom książki o bordowej okładce. Nie mogłam się nie uśmiechnąć, mój kochany braciszek nie mógł przegapić okazji, by niedzielny poranek spędzić na czytaniu ciekawej lektury.
Podeszłam do niego i przytuliłam na przywitanie, Remus omal nie nie puścił swojej książki, odwzajemniając uścisk.
- Witaj, księżniczko.
Zachichotałam. Nawet teraz, pomimo wieku stanowiłam tą samą, roześmianą ośmiolatkę, poznającą obszerny świat przez za duże, różowe okulary. Odsunęłam się delikatnie, uśmiechając się szeroko, ze wzajemnością.
Reszta była - jak zwykle, pochłonięta sobą i gawędziła o dzisiejszym graniu.
- Poczekajcie na nas. Skoczymy tylko się przebrać! - powiedział James i biegiem ruszył z Syriuszem w stronę zamku.
Na dworze było w miarę ciepło, chłodnawy wiaterek powiewał co jakiś czas, co nie przeszkadzało w noszeniu krótkiego rękawku. Westchnęłam cicho, siadając na ławce, tej samej, na której siedziałam wraz z... Nim. Przymrużyłam oczy i wypuściłam ciężkie powietrze, zmieniając wyraz twarzy, niemalże diametralnie. Nie ucieknę od rozmowy z Mikaelem, pomimo tego, że tak bardzo bym tego chciała. Skończę z tym. Dzisiaj.
- Podoba ci się prezent, Syriuszku? - zapytała Lily, wyrywając mnie tym z zamyślenia. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy byli już w komplecie.
- Oczywiście! No, ale nie latałaby tak cudownie gdybym nie dosiadał jej ja. Jak już mówiłem, powinni mnie wziąć do najlepszej drużyny - zaśmiał się Łapa, siadając obok mnie. Wpatrywałam się w góry i próbowałam dostrzec ten sam, piękny widok, który rozprzestrzeniał się w towarzystwie Mikaela. Może to jego obecność sprawiła, że to wszystko wydawało mi się piękniejsze?
- Wpadniesz kiedyś w samouwielbienie - burknął Remus, adresując słowa do zadowolonego Syriusza.
- Och Remusie, tylko się dowartościowuję. - zaśmiał się po raz kolejny, bawiąc się całą tą sytuacją. Poczułam jego wzrok na sobie, jednak byłam zbyt przejęta kolejnymi domysłami, by zwrócić na to większą uwagę.
- No nie powiem, kto wymyślił taki prezent - Lily zabrała głos, odgarniając włosy i uśmiechnęła się zawadiacko.
Syriusz zachichotał.
- James! Stary! Dziękuję ci! Wiedziałem, że zawsze można na ciebie liczyć. Świetny pomysł! - Łapa teatralnie poklepał Rogacza z wdzięcznością.
- Nie ma sprawy. Po prostu jestem wspaniały! - Rogacz najzwyczajniej zaszczepił swoją pewność siebie od Łapy, uśmiechając się łobuzersko.
- Nie podniecaj się tak! Ja tu jestem wspanialszy!
- Chyba śnisz ty zapchlony kundlu! To za mną lata połowa dziewczyn w szkole!
- No tak, ale ta brzydsza połowa. Muszą się zadowolić takim przerośniętym jeleniem jak ty. - Łapa zaśmiał się, usadawiając ramiona na oparciu ławki.
- No, no Lilcia powiedz, kto jest wspanialszy? - Lily próbowała opanować śmiech, razem z Remusem leżeli na trawie, a łzy leciały im po policzkach. Rudowłosa uspokoiła się, wstała i próbowała zrobić poważną minę.
- Obaj jesteście wspaniali.
- Och, Lily! - James wstał i udał wzruszonego, ochoczo rozkładając ramiona. Podszedł do mojej przyjaciółki z zamiarem wyściskania jej, jednak skończył twarzą w trawie.
- Wystarczy tych czułości! - panna Evans z uśmiechem wygramoliła się i usiadła po drugiej stronie ławki, również obok mnie.
- No wiesz, Lilunia ja tam nie mam nic przeciwko tuleniu! - James wstał i otrzepał swoje dotąd czyściutkie ubranie. Podszedł do ławki po raz kolejny próbując przytulić Lily, jednak w połowie drogi zatrzymał się i wpadł w głębokie zamyślenie. Rudowłosa parsknęła śmiechem, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Rogaś ocknął się i dodał:
- Chyba, że wolisz się całować, dla mnie jeszcze lepiej.
Cały czas szczerzący się chłopak dostał po głowie od rudej, ale nie zniechęcił się - wręcz przeciwnie.
- Rogaczu, opanuj się, po ślubie będziecie się mogli całować ile chcecie - powiedział Black rozbawionym tonem. - To tylko kwestia czasu.
- Nie byłabym taka pewna, Potter. Jakoś nie mam ochoty za ciebie wychodzić. - Lily skrzyżowała ręce na piersi, wyniośle zadzierając głowę ku górze.
- Jeszcze zobaczysz, Evans. Nie śpieszy mi się, wszystko w swoim czasie! Tak dla pewności -wolisz bukiet ślubny z białych czy czerwonych róż? Wiesz, czerwone to scricte oznaka namiętności. Och, takie się nam przydadzą!
- Dobrze wiesz, że wolę lilie - burknęła moja przyjaciółka.
Nastała chwilowa cisza, wiatr leniwie muskał moje włosy, dokładnie tak, jakby swoimi niewidzialnymi opuszkami palców dotykał każdy jeden kosmyk. Kąciki moich ust wygięły się w delikatnym uśmiechu, wciąż nie odrywałam wzroku od malowniczych lasów, spokojnej tafli jeziora i potężnych wzniesień okalających cały Hogwart.
- Czyli jednak za mnie wyjedziesz? – spytał Rogacz z nadzieją, wywołując na swojej twarzy półuśmiech.
- To mają być oświadczyny? - Lily odwróciła głowę w jego stronę, podnosząc jedną brew do góry.
- No pewnie!
- Takie trochę nieudane.
- Liczą się chęci! Zgadzasz się!?
- Chyba w snach, Potter!
- Bardzo często mi się śni nasz ślub - James dodał, marszcząc brwi w skupieniu.
- Jaaames! Nie wyjdę za ciebie, rozumiesz? I koniec tego tematu! Nie mam ochoty się z tobą kłócić.
- No dobrze… a może zjesz dziś ze mną obiad? O ile się nie mylę właśnie jest ta pora. - po tych słowach, Remus pospiesznie sprawdził swój zegarek i kiwnął głową na znak, że to prawda.
- Jak ten czas leci! - krzyknęła zdumiona Lily, a zaraz później dodała ze znużoną miną:
- Rogaczu, prawie zawsze jemy obiad razem.
- No wiem, ale mogłabyś chociaż odpowiedzieć, że się zgadzasz. Tak na pocieszenie. - James wydął usta w lekki dziubek i ściągnął brwi, mrużąc oczy. Mimowolnie, Lily zachichotała.
- Zgadzam się.
- Wiedziałem, że za mnie wyjdziesz! Ty mnie kochasz! - Rogacz zerwał się z miejsca i zmienił mimikę twarzy.
- Och, chodźmy już na ten obiad! - ruda wstała, śmiejąc się i obrzuciła każdego przelotnym spojrzeniem.
Syriusz i Remus z trudem hamowali śmiech, natomiast Peter wydawał się bardzo przejęty.
Nim się obejrzałam, zostałam sama, no, może nie całkiem.
- Charlotte, wszyscy idą już na obiad. – Syriusz zaśmiał się łagodnie, powoli wstając z ławki. Delikatnie rozszerzyłam powieki i wstałam, uśmiechając się przepraszająco.
- Tak, tak, już idę. - pospiesznie wstałam i razem z Gryfonem udałam się do zamku.
Zrobiło się nieco chłodniej, wiatr był teraz bardziej wyczuwalny. Na szczęście byliśmy coraz bliżej wejścia.
- Dziękuję - szepnęłam, kiedy staliśmy przed drzwiami do Wielkiej Sali.
Syriusz podniósł wzrok i wyjął dłonie z kieszeni.
- Za co? - zapytał, uśmiechając się.
Spojrzałam w jego oczy i odwzajemniłam uśmiech.
- Za wczoraj.
- Nie ma sprawy. To przyjemność pomóc pięknej dziewczynie. - głos, jakim Syriusz wymówił te dwa zdania zdawał się być ochrypły, nie kipiał już przesadną pewnością siebie - przeciwnie, brzmiał, jakby się wahał pomiędzy kilkoma opcjami. Przez chwilę myślałam, że rozmawiam z kimś innym, jednak Syriusz zamrugał kilka razy i z radosnym uśmiechem dodał: - Dogońmy innych, bo zjedzą nam wszystkie kiełbaski!
***
Siedziałam w Pokoju Wspólnym, pochłaniając książkę o granatowej okładce z pozłacamymi napisami. Frank kręcił się przy kominku, a wykończona Ann spała w fotelu, cała umazana w jakiejś szarej substancji, którą się ubrudziła odbywając kolejny szlaban u Filcha. Zachichotałam i przekręciłam się na bok, a wtedy, coś zaszeleściło w mojej kieszeni. Ściągnęłam brwi, wsuwając dłoń w materiał żakietu i wyjęłam list. No tak! Dostałam go na obiedzie..
Wpatrywałam się w niego, nie mogąc się zebrać.
Powolnym ruchem wyjęłam kartkę, pisaną pochyłym pismem mojej matki.
Droga Lily!
Wybacz, że odpowiadamy dopiero teraz na Twój list, ale wcześniej nie było na to czasu. U nas wszystko dobrze. Mamy nadzieję, że u Ciebie również. Wczoraj na kolacji był nowy chłopak Petunii. Bardzo miły, chociaż trochę poważny. Nazywa się Vernon. Mówił, że kiedyś odziedziczy po ojcu dużą firmę. Petunia twierdzi, że to ten jedyny i, że to za niego wyjdzie za mąż. Chodzi szczęśliwa jak nigdy.
Co u Ciebie? Jak tam idzie nauka? Pamiętaj, że jesteśmy z Ciebie bardzo dumni.
Rodzice
Ps. Pozdrów koleżanki i tych Twoich Huncwotów.
Odłożyłam list. Nowy chłopak Petunii powinien cieszyć się każdą sekundą z nią, albo lepiej - uciec, póki jeszcze nie zrobiło się poważnie, bo w końcu i tak zostanie zastąpiony blondynem o niebieskich oczach z zielonymi refleksami. W istocie, moja starsza siostra zmieniała swoich partnerów jak rękawiczki, choć nie miałam zielonego pojęcia, cóż wyjątkowego się w niej kryło. Stale na wszystko narzekała, była najwredniejszą dla mnie osobą, kochałam ją mimo to, choć możliwe, że starsze siostry po prostu już takie są.
Mimowolnie zachichotałam, wyobrażając sobie Petunię potulną jak mały baranek, robiącą maślane oczka do chłopaków. Nigdy, przenigdy nie będę miała zaszczytu zobaczyć ją w takim stanie. W sumie, lapiej i tak.
Zastanawiało mnie, dlaczego moi rodzice tak często rozmawiali ze mną o nowych wybrankach starszej siostry? Czyżby w ten sposób, nie naciskając, ukazywali swoje niezadowolenie z faktu, że nikogo takiego nie posiadam?
Z ogromnej ilości znaków zapytania w mojej głowie, wyrwali mnie James i Syriusz, siadając na kanapie.
- A ty co, Rudzielcu tak dumasz? – zapytał Black.
- Zamyśliłam się.
- Pewnie o mnie - powiedział James, przygładzając swoje włosy, które pomimo tego wciąż sterczały, jakby ledwie zerwał się z łóżka.
- Oczywiście, że tak Rogasiu. - pokręciłam głową, on nigdy nie da mi spokoju.
- No dobra, wy tu sobie gruchajcie, a ja zmykam. Umówiłem się na randkę z Melanie. - Łapa wstał, poprawiając spodnie i ruszył ku wyjściu. Na odchodne machnął ręką i wyszedł.
Prychnęłam.
- Masz pozdrowienia od moich rodziców - powiedziałam do Jamesa, uśmiechając się.
- Też ich pozdrów. Co u nich? - Huncwoci i moi rodzice bardzo się lubili, może i za bardzo. Tata mógł słuchać godzinami opowieści o ich żartach, a mama uważała, że są uroczy.
- Wszystko dobrze, za dużo się nie dowiedziałam. Praktycznie cały list mówi o nowym chłopaku mojej siostry. - westchnęłam.
- Tej co wygląda jak koń? - popatrzyłam na Jamesa karcącym spojrzeniem, ale z trudem wstrzymywałam śmiech. Petunia niezbyt lubiła moich przyjaciół, a oni nie przepadali za nią.
- Tak, tej, nie mam innej siostry. - znowu się zamyśliłam, a po chwili powiedziałam:
- Teraz to nie mam w sumie żadnej siostry. Petunia nie chce ze mną rozmawiać odkąd poszłam do Hogwartu. Wiesz jakie mam z nią stosunki.
Wiedział. W końcu często był gościem w naszym domu.
Uśmiechnęłam się. Przypomniało mi się ile razy z Huncwotami robiłam jej żarty, a ona krzyczała tak, że było ją słychać na ulicy. Zawsze uchodziło nam to na sucho, bo rodzice nas nie podejrzewali.
- Ale masz nas! - wyszczerzył się James.
- Wiem i to mi wystarcza, ale jednak smutno mi trochę, że nie dogaduję się z nią.
- Lily, ona kiedyś zrozumie, jak cudowną ma siostrę.
- Miło, że tak mówisz. Nie rozmawiajmy już o tym. Szkoda czasu, żeby zaprzątać sobie głowę Petunią.
- Masz rację. Ale wiesz… Jakbyś chciała porozmawiać zawsze możesz do mnie przyjść.
- Wiem, dziękuję, James.. - wstałam i przytuliłam chłopaka. Doskonale wiedziałam, że mogę na niego liczyć. Tak samo jak na resztę. Tacy przyjaciele to skarb!
- Zawsze do usług! - rozczochrał sobie włosy i spojrzał w moje oczy. Trwał tak przez chwilę, a ja, z uśmiechem nie odrywałam od niego wzroku.
A wtedy..
Pocałował mnie.
Szybko i nieśmiało, jakby bojąc się, że mogę go odepchnąć i rzucić w niego zaklęcie niewybaczalne.
- To nie powinno się zdarzyć Potter! - wycedziłam przez zęby, chowając twarz we włosach, żeby tylko nie widział wypieków na mojej twarzy.
- Ja… przepraszam, Lily! - zaczął się jąkać, ale ja szybko wzięłam moją książkę i ruszyłam do dormitorium. - Zaczekaj! Lily!
Nie zatrzymałam się, wpadłam do pokoju. Wiało pustkami, było jeszcze wcześnie.
Szybkim krokiem weszłam pod prysznic, mając nadzieję, że pomoże mi choć trochę. Mocno przymknęłam powieki, łapczywie wypuszczając powietrze. Powinnam być zła, powinnam być wściekła, może i nawet smutna.. ale nie byłam, ani trochę.
Wyszłam z łazienki i zabrałam się do czytania książki, ale nie mogłam się skupić. Myśli krążyły po mojej głowie, nie dając mi świętego spokoju i, zamiast ochrzaniać głównego bohatera książki za złe decyzje, przywracałam scenę sprzed kilkunastu minut.
W końcu postanowiłam, że spróbuję o tym zapomnieć i wybaczyć Jamesowi, skoro i tak nie umiałabym się na niego gniewać.
Ale, nauczkę musi dostać.
Wpadłam na pomysł, był tak bardzo, bardzo genialny, że aż zmusił mnie do złowieszczego chichotu.
Zemsta będzie słodka.
***
Wstałam z kanapy, żegnając się z Luanną i Rose, które miały zamiar przesiedzieć wieczór koło lasku, w towarzystwie Aarona i jego kumpli.
Sięgnęłam po książki, które dawno powinnam już oddać i skierowałam się do bilbioteki. Wychodząc z dormitorium czułam gorące spojrzenie Mikaela, wypalające dziurę w moich plecach. W myślach modliłam się o spokój, jednak nie dane mi było uniknąć nagłego szarpnięcia ramienia i widoku tłumaczącego się Krukona.
- Charlotte, musimy pogadać! - krzyknął, rozpaczliwym głosem. Zmizerniał z wyglądu, niemalże tak, jak ja, w środku. Chwycił moje ramiona, tak, jak zawsze to robił. Wyswobodziłam się z jego dotyku. Robiło się coraz gorzej.
Po chwili ciszy dodał:
- Naprawię to! Będziemy razem, tak, jak kiedyś - wyszeptał.
Zgięłam usta w wąską linię, patrząc prosto w jego przygaszone oczy.
- Nie, Mikael. Nie potrafię patrzeć na ciebie tak samo, po tym, co stało się wczoraj. Poznałam ciebie naprawdę. - nie unosiłam się, ze strony wierzchnej byłam spokojna i opanowana, co nie było adekwatne do istnej wojny, toczącej się w środku. Nie odwracałam wzroku, nie chciałam ułatwiać mu sprawy. Chciałam, żeby cierpiał. Mierzyłam go pełnym dezaprobaty spojrzeniem, w istocie, będąc bliska ujawnienia głęboko kłębiących się we mnie uczuć. - To zabawne, bo w rzeczywistości znałam tylko tę część ciebie, którą chciałeś, aby widział każdy. Co z resztą?
- Naprawdę tego nie chciałem! Zrozum Charlotte.. - kolejna, głęboka i ogłuszająca cisza, chwila, która ciągnęła się w nieskończoność. Mikael złapał się za włosy i zacisnął powieki, a po chwili dodał: - Byłem zazdrosny, Char. Zazdrosny, jak cholera, kiedy zobaczyłem ciebie w towarzystwie tego całego Syriusza! Widzę, jak na ciebie patrzy. Leci na niego większość dziewczyn, bałem się o to, że kiedyś mi ciebie odbierze. Jak nic nie warty mięczak, bałem się.. Cholera, Charlotte, ja cię kocham! Byłem zmęczony, szukałem cię tyle, martwiłem się.. Rano dowiedziałem się od Luanny, że poszłaś na przyjęcie urodzinowe tego całego.. Ja.. Nie wiedziałem.. Pomyśl, ile scenariuszy przemknęło mi przez myśli, widząc cię sam na sam z Nim, w nocy, na korytarzach zamku.. Krew się we mnie zagotowała. Nie potrafię wtedy nad sobą panować, nie wiem, co mówię.. Miałem wrażenie, że stoi tam, z tobą u boku, uśmiechając się, jak zwycięzca do poległego przeciwnika. Nie powinienen go bić.. Wycelowałem nawet różdżką w twoją najlepszą przyjaciółkę.. - złapał się za głowę, wzdychając głośno i ciężko, jakby sprawiało mu to niewyobrażalny ból. Słuchałam każde jego słowo ze zdwojoną uwagą, próbując znlaleźć coś, co uprawiedliwiłoby go, nawet za to, co zrobił. - Zachowałem się jak dupek, jak egoistyczny debil.. Ale.. Wciąż cię kocham, dalej jesteś dla mnie najpiękniejszą istotą na ziemi.. Miałem wyrzuty sumienia.. Ogromne wyrzuty sumienia.. Tak bardzo tego żałuję.. - powiedział cicho, powoli podchodząc bliżej. Tak bardzo nie chciałam tej rozmowy. Jestem zbyt delikatna, za miękka, zbyt uczuciowa.. Przekląć wszystkie te cechy!
- .. głupieję przy tobie..
Stałam w miejscu, wyprostowana, pogrążona w powiększającym się wirze własnych myśli. Toczyłam walkę z samą sobą. Część mnie chciała poderwać nogi, uciec z tego miejsca i zapomnieć, zaś druga ciągnęła mnie w stronę Krukona, chciała zaznać dawkę pocieszenia, ciepła i miłości, a mogła ją znaleźć tylko w jego objęciach. Wtedy czułam się bezpiecznie.
Mikael był coraz bliżej, a ja coraz bardziej się rozklejałam. Myślałam nad następnym krokiem, nad następnym zdaniem, ale nagle uschło mi w gardle, nie mogłam nic wydusić. Byłam kompletnie rozdarta, pomiędzy tym, co było dla mnie dobre, a tym, co było łatwe.
Jak odrzucić osobę, którą się kocha, dzięki ciepłym brązie uśmiechających się oczu, drobnych i charakterystycznych gestach, najmniejszych szczegółach, pociągającym sposobie mówienia, uśmiechania się, robienia czegokolwiek?
Ochrypłym głosem wyszeptał moje imię.
Charlotte.
Nasze twarze dzieliły centymetry. Nie minęła minuta, a poczułam szybkie bicie jego serca i ciepło otulających mnie, męskich ramion.
Upuściłam książki.
Jego zapach, który tak bardzo lubiłam uderzył do moich nozdrzy. Jego wargi musnęły moją skórę na szyi. Drgnęłam.
Łzy napłynęły mi do oczu, bezwładnie spływając po obu policzkach. Ścisnęłam swoimi małymi piąstkami materiał jego bluzki.
Dlaczego nagle to wszystko stało się tak cholernie trudne?
Bardzo dobry rozdział! Zazdroszczę tego sposobu naturalnego opisywania wszystkich sytuacji, wydają się bardzo prawdziwe.
OdpowiedzUsuńWyłapałam maluteńki błąd interpunkcyjny, jak to ja.
,,- Charlotte! Wszędzie cię szukałam! - krzyknęłam, jednak, skarcona przez panią Greyjoy ściszyłam głos, ponownie zwracając się do Krukonki.''
Po ''jednak'' niepotrzebny jest przecinek. xd
Ach, taka błahostka, bzdura, a ja się czepiam, naprawdę można by mi czasem związać ręce, żebym nie pisała tego wszystkiego, co w sumie jest niepotrzebne. A tak patrzę: Greyjoy? Czyżby zainspirowane Theonem? Pewnie nie, ale ja to zawsze mam skojarzenia z postaciami innych książek. Rzuciło mi się jeszcze w oczy to cudne nazwisko Cleanblood. Urocze. :3 Czekam na następny rozdział.
Buziaki
Carmen :*
Już poprawiam, dziękuję, że zwracasz na to uwagę :*
UsuńPrzyznam szczerze, że nazwisko Greyjoy nasunęło mi się na myśl jako pierwsze, a dopiero po chwili pomyślałam o Theonie :D Nie czytałam jeszcze książki, ponoć bardzo odstaje od wersji serialowej, a jak zaczęłam ją oglądać to nie mogłam już przestać. Teraz nic tylko myślę o tym, że nie mogę doczekać się następnego sezonu. Hahah, no, ale my nie o tym.
Bardzo Ci dziękuję za wszelkie miłe słowa, naprawdę, to takie podbudowujące, że pomimo godziny mogłabym śmiać się i cieszyć, ale wolałabym się nie narażać :')
Buziaki
Charlotte :*
JEST, HUURA, WOOOOW, ,ŁIIIIII........ NARESZCIEEEEEEE!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJuż nie umiałam się wyczekać tego pocałunku! A to co? Jest!!!!!
Lily widać tylko powierzchownie się wkurzyła, ale jej się podobało xd
Och Charlotte! Co ty wyprawiasz? Masz z nim skończyć.. Michael jest po prostu zapchlonym egoistą, który traci w najmniej oczekiwanych momentach kontrolę, jednak Charlie z jednej strony ma rację i ja ją w sumie trochę rozumiem. Nie da się od tak zniszczyć takiego uczucia :/ Ale to nie zmienia faktu że to co zrobił jest niewybaczalne i żadne przeprosiny tego nie zmienią... (osobiście uważam, że powinna być z Blackiem! ;P) I do tego jaka ta Charlie dobra... chociaż nie każdemu dobrze robi branie winy na siebie, chociażby to była ta jej najmniejsza część :D
"- Nie ma sprawy. Po prostu jestem wspaniały!" - hahhhahaha.. leże - całkowicie ! :*
"- Rogaczu, opanuj się, po ślubie będziecie się mogli całować ile chcecie. - powiedział Black rozbawionym tonem. - To tylko kwestia czasu." - mrrrr <3
"- Wiedziałem, że za mnie wyjdziesz! Ty mnie kochasz!" - hueheueheu... och.. jak to zdrowo się tak czasem pośmiać xd
Kurna, czemu Syriusz czegoś jej nie powiedział przed tym obiadem albo coś?! Ja tu umieram na brak.. nwm czego xd w sumie to w tym opowiadaniu jest WSZYSTKO! :*
Wytłumaczcie mi tylko proszę czemu Lily planuje zemstę? Do jasnej cholery przecież ona coś do niego czuje i to widać gołym okiem!
Mrmrmrmm... nowy chłopak Petuni.. ciekawe, ciekawe ;3
Charlotte MUSI powiedzieć nie.... ja normalnie nie wiem co wam zrobię! Mówiłam już kiedyś, że znajdę?! :D
No no dziewczyny! Widzę 3110 wyświetleń i 3 obserwatorów łącznie ze mną! Postępy.. i to wielkie, bo inaczej się nazwać tego nie da :D
Lubię tutaj wracać i zawsze robię to z niemałą przyjemnością. Więc muszę wytłumaczyć czemu komentuję tak późno, bo gdybym się zabrała za ten komentarz wtedy kiedy przeczytałam ten rozdział na pewno byłabym szybsza niż Carmen, ale ten komentarz na bank nie byłby taki treściwy, a ja nie chce zostawiać tutaj jakiegoś bagna xd Nie zrobiłam ostatnio kilku rzeczy i przez to teraz siedzę w "ustronnym miejscu" z laptopem i internetem tak żeby nikt mnie nie zobaczył xd Ale obiecałam, że będę i jestem...
... jestem absolutnie zachwycona, chociaż Michael działa mi na nerwy !
Myślę, że uśmiech nie zejdzie Wam teraz z twarzy, ale ja już chyba nie bd dalej wrzeszczała z powodu tego pocałunku "niespełnionych kochanków", bo mój brat ostatnio znowu nazwał mnie wariatką i że jestem chora na umyśle.. ostatnio nawet wymyślił, że razem z koleżanką założą "Związki Zawodowe Przeciwko Starszym Siostrom", ale powiedzcie szczerze czy ja jestem aż taka zła? Hahahhaahhah ;D
No to życzę weny w dalszym ciągu i tak wspaniałych pomysłów :D
Wasza Victorie :*
http://szlama-arystokrata-plan-przeznaczenia.blogspot.com/
Nasza kochana Victoriee! <3
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu zbieram się, żeby odpowiedzieć na ten komentarz, bo dokładnie tak jak przewidziałaś - nie mogę przestać się cieszyć, szczęka zaczęła mnie już boleć od tego stałego uśmiechu. To takie kochane, że komentowanie tutaj jest dla Ciebie na tyle ważne. Obawiam się, że z tego wszystkiego mój komentarz wyjdzie dość kiepsko, ale, w końcu "Liczą się chęci!"
Ten cudowny komentarz czytałam już dobre dziesięć razy :3 Naprawdę, robi się coraz lepiej - ani ja, ani Lily nie wyobrażałyśmy sobie, że zdobędziemy kogoś jakiego jak ty, trwałego czytelnika i kogoś, kto będzie zaglądał tu częściej. Ktoś by powiedział, że trójka to żadna rewelacja, ale nic nie cieszyłoby mnie bardziej. Razem z Lily zapełniamy się dumą, kiedy kolejna osoba dołącza do grona naszych czytelników, ale takie chyba są początki, wszystko cieszy po stokroć bardziej, wszystko jest takie obiecujące, co potęguje wszelką uciechę ^_^
Ten Syriusz to musi się wziąć w garść, bo inaczej Mikael zabierze mu Charlie sprzed nosa :C Jakie to zabawne, sama wiele od niego wymagam XD
Jestem pewna, że zdajesz sobie z tego sprawę, długie komentarze są zdecydowaną rzadkością, choć cieszą, o wiele bardziej. To, jak opisujesz swoją reakcję, ulubione momenty, ugh, po prostu kocham to czytać, bo choć nieraz może się to wydawać z lekka chaotyczne, to wszystko jest po prostu kochane! ^_^ Wtedy przeżywam to razem z Tobą, czuję się doceniona i kompletnie nie obchodzi mnie, czy moja siostra patrzy na mnie jak na pokręconą wariatkę ^_^
Dziękuję ja, dziękuję jako Lily, dziękuję za nas obie, dziękuję raz jeszcze, po sto- albo i tysiąckroć dziękuję <3
Rozdział w toku, postaramy się, jak najszybciej go dodać, w razie możliwości C:
Charlotte & Lily :*
Tak w sumie, to Was*. xD
OdpowiedzUsuń